2014-02-08

Czas pożegnań – "Apelsina" na deser


    Mam nadzieję, że ten post nie będzie miał zabarwienia smutnego…

Zacznę od tego, że na  jakiś czas – bliżej nie określony – zawieszam twórczość w technice haftu sutasz!
A więc, nie będą pojawiały się regularne wpisy i publikacje nowych projektów, a jedynie zamówienia specjalne lub niekomercyjne projekty.
Praca w technice haftu sutasz była dla mnie niezwykłą przygodą, drogą rozwoju artystycznego. 
Jestem dumna z tego, że byłam tą jedną z pierwszej trójki jej propagatorów w Polsce. 
Jestem dumna z moich nowatorskich rozwiązań, jestem dumna, że stanowiłam i stanowię inspirację dla innych. Jestem również dumna, że mogłam z innymi wspaniałymi sutaszystkami uczestniczyć w twórczej „burzy mózgów”. To wspaniałe doświadczenie!
  Przyszedł czas rozmyślań i podsumowań, robienia miejsca rzeczom nowym, jak też powrotów do tego, co kocham najbardziej.
   Moją pierwszą techniką biżuteryjną była metaloplastyka/techniki jubilerskie i do tego wracam, na tym obecnie koncentruję moją działalność artystyczną. Tak też zapraszam wszystkich do podglądania mnie na: http://annajaroszewiczjewelery.blogspot.com/
Jak również do nowego bloga fotograficznego (wkrótce podam link) związanego z doświadczeniami jakie nabywam ucząc się w szkole fotografii.

Zrobiłam sobie podróż sentymentalną od pierwszej do ostatniej pracy  z sutaszu - gdybym miała sfilmować moje reakcje byłby to niesamowity przekrój emocjonalny.
Gdyby ktoś zapytał mnie, który ze wszystkich projektów jest dla mnie wyjątkowy, to mam wielki problem – bo każda z prac jest dla mnie droga.
Jednak jest taka jedna, którą uwielbiam:


   Bardzo dziękuję Wam wszystkim za obecność, za komentarze. Mam nadzieję, że w dalszym ciągu blog będzie miał tak imponujące statystyki odwiedzin, że będzie źródłem informacji dla innych twórców – szczególnie tych, którzy zaczynają swoją przygodę z sutaszem.
Nadal będę aktywna i będę odwiedzała wszystkie zaprzyjaźnione blogi – każdy dla mnie jest miejscem inspiracji, niezależnie od rodzaju techniki artystycznej.


A na koniec moja słodka „Apelsina” i sweet focie:-)



Znalazłam fragment z Dostojewskiego i myślę, że w tym momencie jest on adekwatny do tego, co się dzieję wewnątrz mnie:
„Знание не перерождает человека: оно только изменяет его, но изменяет не в одну всеобщую, казенную форму, а сообразно натуре этого человека”.

A już na sam koniec końców chciałabym podzielić się ze wszystkim moimi technicznymi umiejętnościami, zatem publikacją tutorialu (w podstronie "In process/Tutorial"), który opracowałam w 2012 roku. 
To mój prezent dla Was.

Do zobaczenia KOCHANI!

11 komentarzy:

  1. A mnie trochę szkoda. Życzę powodzenia w realizacji planów i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu, mnie też trochę szkoda, że rozstajesz się z sutaszem. Uwielbiam Twoje nowatorskie pomysły, a w tej rybce, to się po prostu zakochałam, gdy ją ujrzałam dawno temu po raz pierwszy. Urzekł mnie także ptak. Sutasz to moja miłość, moja odskocznia od codzienności. Uwielbiam tę technikę za różnorodność form i ogrom niezliczonych możliwości jakie daje. Zawsze podobało mi się to, jak łączysz metaloplastykę z sutaszem, czego ja nie potrafię, a chciałabym się kiedyś nauczyć. Życzę Ci powodzenia w realizacji planów i spełnienia marzeń!
    Pozdrawiam serdecznie. Mam nadzieję, że wrócisz jeszcze kiedyś do sutaszu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za te ciepłe słowa, ech ... podejmowanie decyzji bywa trudne, po prostu przyszedł czas na zamknięcie pewnego etapu twórczości:-)

      Usuń
  3. Anuś, cóż powiedzieć? Z taką decyzją sie nie dyskutuje, choć żal ogromny... :(
    Dla mnie, choć i ja "weteranką sutaszu" śmiało moge siebie samą nazwać, byłaś jedną z pierwszych artystek , (dużo później odkryłam Dori np), która uchylała rąbka cudownej w formie i kolorystyce sutaszowej biżuterii. :) Pamietam jak zachwyciłam sie zdjęciem Twej Córci w magicznym naszyjniku, (plaster minerału, być może agatu w oprawie), to było coś niesamowitego, świeżego, fantastycznego. Następnie naszyjnik kwietny w odcieniach granatu oraz czerwono- zielony- niezapomniane do dziś unikatowe prace z sutaszem. :) Połączenie z metalem - to Twoja domena! Uwielbiam!:D Rybkę miałam zaszczyt podziwiac na wrocławskiej "Giełdzie Minerałów i Skamieniałości" - to majstersztyk i niedoścignione dzieło...
    Cóż Aniu, wypada zaakceptować Twą decyzję z najlepszymi życzeniami. Leć!!! :*
    p.s. mam nadzieję że czasem jakiś romansik z sutaszem się przytrafi, czego życzę Tobie i sobie jako "oglądacz-komentator" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anusia :-))). To było wspaniałe, móc z Tobą współtworzyć sutasz, wymieniać się doświadczeniem, inspiracją. Dziękuję Ci za komentarze, uwagi, za każde słowo:-)))

      Usuń
    2. Dodam jeszcze, że sutasz nas połączył a nie podzielił, bynajmniej i to sobie cenię w najwyższym stopniu. :) Powodzenia , powtórzę. :*

      Usuń
  4. Twój sutasz uwielbiam właśnie za łączenie go z metaloplastyką. Właśnie to odróżnia go od lukrecjowych entych wytworów. Trudno się dziwić wyborowi, ryba z labradorytem jest fenomenalna. Otworzyłaś mi mózg na wykorzystanie mojego, który dojrzewa od dwóch lat w szufladzie. Wcale się nie pogniewałam, że poszukujesz nowych obszarów. Jestem podekscytowana tym, co mogę zobaczyć.
    Pozdrówki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za każde słowo:-)). Będę cię odwiedzała - jak pisałam, każdy jest dla mnie niesamowitą inspiracją)))

      Usuń
  5. Szkoda, będzie mi brakować tych ciekawych form i cudnych kolorów ! Ale rozumiem, rób to co kochasz najbardziej :) A może kiedyś stworzysz jeszcze coś sutaszowego :) Powodzenia! Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mogłam wnieść nowe spojrzenie i nowy powiew w tą technikę:-). Kiedyś pewnie wrócę - zatęsknię;-)))

      Usuń